To była jedna z najdłuższych batalii, jakie stoczyłem z miejskimi urzędnikami. Nie zatrzymały mnie argumenty takie jak brak pieniędzy czy kompetencji. Przeciwnie, przeszkody motywowały mnie do pracy. Pisałem w tej sprawie nie tylko do władz dzielnicy, ale też do Zarządu Dróg Miejskich i Warszawskiego Transportu Publicznego. Tak długo, aż w końcu się udało!
Zniszczona zatoka autobusowa na pl. Hallera przy skrzyżowaniu z ul. Dąbrowszczaków od lat dawała się we znaki mieszkańcom. Popękana nawierzchnia, która po deszczu stawała się rozlewiskiem, brudziła nie tylko ubrania i niszczyła zawieszenie w miejskich autobusach. Przede wszystkim narażała na niebezpieczeństwwo osoby, które czekały lub przechodziły w pobliżu zatoki. Nigdy nie wiadomo, jak zachowa się kilkutonowy pojazd na tak ryzykownej nawierzchni.
Wielokrotnie występowałem do władz dzielnicy i miasta z prośbami o pilny remont zatoki. Pierwsze pismo w tej sprawie wysłałem już w 2017 r. Urzędnicy tłumaczyli, że mają związane z ręce w związku z inicjatywą budowy Centrum Lokalnego. A jednak, z uporem i konsekwencją problem w końcu udało się rozwiązać.