Skip to main content

Bory to dla wielu z nas nieznana i tajemnicza kraina o której słyszeliśmy tyle co w bajkach i legendach z dzieciństwa. W podstawówce, co uważniejsi z nas, dowiedzieli się, że bór to nic innego jak las, tylko inny. Ale już mało kto postanowił zbadać temat do końca. Nie było przecież internetu, a droga do biblioteki prowadziła przez dwa boiska i kilka podwórek. Większość z nas została więc na tym samym poziomie wiedzy. Ponad 20 lat później, w ramach pokuty za czas spędzony z kolegami, a nie z książkami, postanowiłem pojechać i zobaczyć o co chodzi z tym borem.

Bór najłatwiej scharakteryzować jako iglasty las na zielonym dywanie z mchu i porostów. Nie ma tu, jak w tradycyjnym lesie, wysokich krzaków, krzewów czy bogatego leśnego runa. Bór to las, który rośnie na ubogim podłożu i choć brzmi biednie to wygląda naprawdę pięknie. Patrząc głęboko w borowe ostępy widzimy nieskończone sylwetki drzew. Ogranicza nas tylko horyzont lub wada wzroku. To właśnie przejrzystość tych lasów sprawia, że są tak wyjątkowe.

jezioro

Jezioro Charzykowskie. Fot. własne

Co ciekawe, logiczne, choć nie tak oczywiste od razu jest to, że w borze, jak przystało na bór rośnie borówka. Tak, borówka wcale nie musi być „amerykańska”.

Zachodnie kresy Kaszub

Los rzucił mnie w Bory Tucholskie. To południowo zachodnie kresy Kaszub, choć tutejsza ludność jakoś specjalnie nie utożsamia się z kaszubskim stylem życia, tak jak ma to miejsce na terenach położonych bliżej Trójmiasta, np. w Kartuzach czy Kościerzynie. Jeziora i lasy tzn. bory, sprawiają, że czujemy się tu trochę jak na Mazurach. Podobnie jest na całych Kaszubach. To co odróżnia jednak ten region od krainy tysiąca jezior, to odległość do morza. W większości lokalizacji jest to od 30 minut do niespełna dwóch godzin jazdy samochodem. W teorii jedzie się szybciej, ale w praktyce jest tyle miejsc, w których trzeba się na chwilę zatrzymać, że czas przestaje być ważny.

Spacerując do blisko 600-letniego Dębu Bartuś i wokół polodowcowych jezior czy oczek wodnych możemy się poczuć trochę jak w legendach z dzieciństwa. Nikt z nas nie pamięta już tytułów bajek, których tłem były bory, ale możemy skorzystać z wyobraźni. Panny wodne, skrzaty czy inne szachrajstwo, jeśli istnieje, to na pewno w borach.

Co warto i trzeba zobaczyć w Borach Tucholskich?

To zależy kto, czego szuka. Ponieważ nie jest to portal turystyczny, napiszę o tym, czego nie szukałem a jednak znalazłem.

  • Widno w gminie Brusy. Wieś położona w dolinie rzeki Zbrzycy z bazą dla kajakarzy. To co wyróżnia miejscowość, to tradycyjny chlebowy piec w środku wsi. W pierwszą sobotę sierpnia odbywa się tu lokalny festyn, podczas którego można podejrzeć jak dawniej wypiekało się chleb na Kaszubach i oczywiście spróbować. Gra też kaszubska kapela, a dzieci rzucają się woreczkami z mąką.

  • Klosnowo w gminie Chojnice. Tu dowiemy się jak powstaje las. W wiosce znajduje się zabytkowa wyłuszczarnia nasion z szyszek. Niestety w remoncie, wszak powstała w 1913 roku. Obok, w młodszym budynku, działa nowoczesna wyłuszczarnia, która produkuje niezliczone nasiona drzew. Produkcja polega na tym, że do zakładu przyjeżdżają szyszki, które następnie się suszy, oskrzydla, oczyszcza, dosusza…  cały proces jest dość skomplikowany, ale dzięki uprzejmości leśników możemy go poznać.
  • Brusy Jaglie w gminie Brusy. Tu znajdziemy Kaszubską Chatę, w której poznamy lokalne zwyczaje; głównie chodzi o kulinaria, rozrywki i codzienne życie dawnych mieszkańców. Ważnym miejscem, tuż obok chaty, które trzeba odwiedzić jest gospodarstwo-skansen Józefa Chełmowskiego (1934-2013), kaszubskiego Leonarda da Vinci. Wynalazca, malarz, rzeźbiarz, publicysta, filozof – człowiek wielu talentów. Kustoszem tego miejsca jest córka artysty, która przedstawia dzieła ojca w izbach budynku i z przejęciem, charakterystycznym dla córki, opisuje jego życie. To, co było dla mnie najciekawsze to fakt, że Chełmowski prawdziwym artystą stał się dopiero po 40-roku życia. To dało mi osobistą nadzieję że jeszcze nie wszystko stracone!

Jedźcie do Borów Tucholskich. Dla tych, którzy lubią spokój, ale zbyt długie siedzenie w ciszy na skraju lasu, tzn. borów, jest zbyt trudne, polecam Charzykowy nad Jeziorem Charzykowskim. Dawniej wieś, a dziś turystyczna miejscowość, która wciąż jednak zachowała swój kameralny charakter.

Gdzie biegać w Borach Tucholskich?

Tam gdzie jestem, staram się poświęcić chwilę na bieganie, dlatego dla wszystkich biegających podpowiadam gdzie biegać w Charzykach i najbliższej okolicy.

  • Miejska piątką

Zaczynamy gdzieś nad jeziorem, wzdłuż którego prowadzi ścieżka pieszo-rowerowa. Załóżmy sobie kierunek południowy. Oczywiście nie ma to żadnego znaczenia, ale łatwiej mi opisać trasę.

Biegniemy wzdłuż linii brzegowej (promenad przechodzi w ul. Jeziorną) do ul. Czarna Droga, z której po chwil skręcamy w ul. Turystyczną. Biegniemy aż do ronda Róży Wiatrów, a następnie skręcamy w lewo, w ul. Długą. Biegniemy prawie do końca miejscowości, do ostatniej ulicy tuż przed lasem, która prowadzi w kierunku jeziora, ul. Łabędziej. Potem wzdłuż linii brzegowej biegniemy do naszego punktu startu i zamykamy pętle (około 5 km). To spokojna trasa, która pozwoli nam poznać większość turystycznych zakamarków miejscowości.

  • Leśna szóstka

Kilka kilometrów za Charzykowem, przy osadzie Bachorze, znajduje się leśny parking. Warto zostawić tam samochód i pobiec drogą przez bory. Trasa, od bramy wejściowej do Parku Narodowego Bory Tucholskie, prowadzi do Dębu Bartuś. Tuż za dębem znajduje się ścieżka przyrodnicza, która prowadzi wokół jeziora Kacze Oko. Uwaga, ścieżka jest zbudowana z desek. I wracamy z powrotem na parking. To niewiele ponad 6 km.

kacze oko

Kacze Oko w Borach Tucholskich. Fot. własne

  • 10 km lasem i drogą

Z Charzykowy do miejscowości Małe Swornegacie prowadzi ścieżka rowerowa, głównie jest to ubita droga na skraju ulicy i lasu. To już około 10 km. Nie zdążyłem już sprawdzić tej trasy, więc nie opowiem. Jeśli jesteśmy w Charzykowach to proponuję podjechać autobusem i wysiąść na pierwszym przystanku w Małe Swornegacie. I z powrotem na nogach.

Kamil Ciepieńko

Publicysta i samorządowiec. Radny dzielnicy Praga-Północ od 2010 r. Redaktor i twórca Przeglądu Praskiego. Z Pragą jest związany od pierwszych dni życia. Fundator i prezes Fundacji Praga Pomaga.