Skip to main content

Gdy minie pandemia, znajdziemy się w potrzasku. Bezpieczeństwo, jako wartość nadrzędna, będzie niesione na sztandarach władz, a ludzie będą ślepo przyklaskiwać. Silne, europejskie, obywatelskie społeczeństwa zadrżały przed wrogiem. Dużo groźniejszym niż czołgi i żołnierze. To wróg, którego nie widać.

Zapewne nigdy się nie dowiemy, czy nietoperz, oskarżony o wywołanie pandemii, nie był tylko podrzutkiem, elementem gry chińskiego wywiadu. Być może w ten sposób agenci państwa środka chcieli zatuszować swój błąd, być może była to jednak celowa strategia. Nie oszukujmy się. Chiny są potęgą ekonomiczną i jednym z najszybciej rozwijających się krajów na świecie, ale wciąż są to komuniści, którzy dyktują swoim obywatelom jak mają żyć. Komunizm ma różne odmiany, my poznaliśmy jego oblicze zaraz po II wojnie światowej. Wciąż można spotkać tych, którzy uważają go za ustrój idealny, większość jednak wspomina go jako dyktat i postrzega podobnie jak faszyzm. Wróćmy jednak do tematu. Wspólnym mianownikiem komunizmu, totalitaryzmu i tym podobnych, jest kontrola społeczeństwa. Rządzący muszą wiedzieć wszystko, to podstawa ich bezpieczeństwa i zachowania ciągłości władzy. Podobnie jest w korporacjach. Szef wymaga od pracowników raportów; miesięcznych, dziennych po to, by mieć wiedzę co się dzieje. Zwyczajnie musi pilnować swojego stanowiska. W PRL powstało chyba więcej literatury niż w całym polskim romantyzmie. Wielokilometrowe korytarze akt do dziś skrywają tajemnice. Teczki, notatki, donosy i tajni współpracownicy. Aparat bezpieczeństwa czuwał nad ludźmi i brutalnie eliminował potencjalne zagrożenie. W Chinach ten system wciąż działa, a od pewnego czasu stał się jeszcze bardziej zaawansowany. Dziś technologie śledzą obywateli Chin na niebywałą skalę. W powietrzu drony, a na ziemi roboty uzbrojone w procesory i wyuczone algorytmy, które odpowiedzą na każde pytanie wielkiego admina. System, w rozumieniu komunistycznych dygnitarzy, jest doskonały, szczególnie, że powstał i został wdrożony przy aprobacie obywateli. To już daleko posunięte domysły, ale z przekazów rządowych Chin wynika, że epidemia ustaje. Być może to koniec eksperymentu służb. Przyznacie, że strach przed wirusem jest tak duży, że większość z nas dopuszcza tylko myśl o końcu epidemii, zupełnie nie zważając na konsekwencje. To zrozumiałe, tak podpowiada nam instynkt. Zachowanie życia jest priorytetem. Czas na przemyślenia przyjdzie wtedy, gdy najważniejsza potrzeba zostanie spełniona. To wyzwanie dla służb, które zapewne zrobią wszystko, aby wciąż była daleka od spełnienia. Zostawmy jednak Chiny – to kraj, którego nie zmienimy.

Europa

Nikt nie podejrzewa, że władze Unii brały udział w dalekowschodnim eksperymencie społecznym. Wiadomo jednak, że pandemia zdziesiątkuje budżety europejskich państw i doprowadzi do tego, że tzw. chińskie środki zaradcze zostaną przeniesione na rodzimy grunt. Przy aprobacie społeczeństwa. To, jak bardzo władzy zależy na utrzymaniu, przekonuje fakt utrzymania daty majowych wyborów. Co z tego, że państwo w oczach społeczeństwa zdaje egzamin. Strach przed utratą kontroli i przejściem do opozycji jest zbyt duży. To jednak zostawmy. Nasza scena polityczna jest zbyt skomplikowana, podobnie jak nasz narodowy charakter. Można jednak domniemywać, że jeśli scenariusz chiński sprawdzi się w krajach Europy, Polska prędzej czy później znów będzie pierwsza, która zrzuci to jarzmo. Historia jest świadkiem.

Pozostaje jednak strach. Włochy, które jako pierwsze doświadczyły tragedii epidemii, stały się kozłem ofiarnym zmian, które nas czekają. Rozstanie z bliskimi, którym nie będzie można towarzyszyć w ostatnich chwilach czy oddanie do szpitala dziecka, którego nie będzie można odwiedzić ani pochować, działa jak psychoza. Ten obraz będzie towarzyszył nam przez kolejne pokolenia.

Czynnik ludzki

Ludzie, patrząc z perspektywy wszechświata, to śmieszne i małe jednostki o wygórowanych ambicjach. Polityka to ich przekleństwo, podobnie jak religia. Ta ostatnia, oczywiście nie każda, działa czasami jak hamulec, każe się zatrzymać i przypomina, że ponad nami jest ktoś większy i silniejszy. Problem w tym, że ci, którzy zdobywają szczyt władzy, tracą pokorę i gotowi są uznać siebie za kogoś ponad. Przykładem znów jest daleki wschód i niewielkie państwo, jakim jest Korea Północna. Choć dyktator Kim jest słabym przykładem politycznego sukcesu, bo o ile zdobył władze absolutną nad swoim narodem, to przy okazji go pogrzebał. Tuż obok jest Rosja, której władze co jakiś czas borykają się z niesfornymi opozycjonistami, których później trzeba sądzić i karać. Akurat Rosja, a przede wszystkim rosyjska gospodarka, w dużej mierze zależy od Europy, a ta wciąż jest demokratyczna i obywatelska. Nie może więc pozwolić sobie na swobodę, bo sąsiad jednak patrzy. Takich rozterek nie mają Chiny i choć z naszego punktu widzenia ich kontrola nad społeczeństwem jest ogromna, to jednak wciąż zbyt mała, żeby władza zachowała spokój.

Jest powiedzenie, że prawdziwy mężczyzna, który jest w związku z kobietą, woli mieć w domu spokój niż władzę. Czy to punkt wyjścia do obserwacji tego, co dzieje się z naszym światem?

Photo by Alek von Felkerzam from FreeImages

Kamil Ciepieńko

Publicysta i samorządowiec. Radny dzielnicy Praga-Północ od 2010 r. Redaktor i twórca Przeglądu Praskiego. Z Pragą jest związany od pierwszych dni życia. Fundator i prezes Fundacji Praga Pomaga.